Archiwum 03 października 2002


paź 03 2002 zadze moje
Komentarze: 5

mecza mnie strasznie szybko ludzie, ktorymi przez chwile jestem zachlysnieta.

od kad pamietam zawsze predzej czy pozniej stwoerdzalam, e osoba z ktora mam do czynienia popelnia ciagle i uparcie te same proste bledy. to mnie wlasnie w ludziach strasznie drazni.

jakis czas temu, dokladnie to bylo na drugim roku w niewyjasnionych dotychczas oklicznosciach poznalam a.. sliczna a. kurwa. kiedy teraz na nia patrze zastanawiam sie jak to sie stalo ze w ogole zaczelam z nia znajomosc. znajomosc pielegnuje pieczolowicie bo jest to jedyna osoba ktora moge zapytac o studia. ale ...ale plytkosc tej dziewczyny. nie umie sie nawet na chwile oderwac od doslownosci. kiedy ja do niej mowie ze  mi ciezko bo przezywam wielki dramat [on jest na prawde wielki] ona mi przerywa: - sory ze ci przerywam. ten kawalek jest zajebisty! i tak jest. smutno. bo w sumie o niczym nie mozna pogadac. ciuchy. kotlety. okej. ale czasami mam wrazenie ze mi sie ziemi ugina pod nogami. czasmami czuje niepokoj. i co wtedy. znam tak malo ludzi ktorzy odrywaja sie od rzeczywistosci. jedna znam taka osobe. P. ona jest zawsze kolo mnie, niezaleznie od tego ktora predkoscia lorpowa sie poruszam. zawsze nadaza. a jak nie wie to pyta. ma wiedze. doswiadczenie. i abstrakcje wrodzona. dogadujemy sie. szkoda tylko ze problemow tyle ma. a sa to problemy wazkie.

i w sumie kiedy tak analizuje. nie... kiedy tak sobie patrze na ludzi. na to co robia. kim staraja sie byc. patrze na nich z jakiejs wyzyny. dlaczego sama jestem kurewsko przekonana o tym, ze jestem wartosciowym czlowiekiem? dlatego ze potrafie manewrowac ludzmi. ze potrafie ich opetac? niewiem. w sumie to nic w zyciu nie jest oczywiste. jestem niby bezmoralna. spontaniczna. tylko jakos sexu mi brak. nie milosci. bo ta mi nie jest do niczego potrzebna. tym bardziej przerazajace jest to ze ja nawet na jednoonocna przygode potrzebuje faceta z sexem i dusza. a to juz choroba chyba. to jak uzaleznienie do pieprzonych 'dobrych ksiazek' 'dobrych fiilmow' 'dobrego teatru'. tylko jak ocenic czy cos jest 'dobre' zanim sie to skonsumuje. zwlaszcza kiedy zaklada sie na dzien dobry ze ja i tak jestem lepsza.

a kiedy juz nawet stwierdze ze ktos tam jest mnie godzien. zadziwiajace jest to, ze w poczuciu mojee niestabilnosci i niecheci do zwiazania jekiegokolwiek nigdy nie zrobie pierwszego kroku, gdy wiem ze facet ten jest w jakimkolwiek zwiazku. zwlaszcza emocjonalnym. dlaczego? nie dlatego ze tu sie jakis honor we mnie odzywa. ja po prostu nie bede znizala sie do walki. ja dostaje. a nie biore sobie. roznica jest subtelna ale dla mnie zasadnicza.

patrzac na mnie niewiarygodnym wydaje sie, ze przy calej swobodzie rozmowy o wszystkim. umiejetnosci czarowania i sciemniania nie mialam zadnego faceta do 21 roku zycia! a potem przyszedl taki facet i ja nagle postanowilam ze to bedzie on. bo nie bylo ryzyka. mial zone. nie zostalby ze mna na pewno na dluzej. a poza tym bylam ciekawa a on byl mnie godzien. no i stalo sie. trwalo to 15 minut. przed wyjsciem do pracy. taka chlodna skalkulowana decyzja. a tak swoja droga pierwszy raz jest nieprawdopodobnym przezyciem. nie wiadomo tak na prawde co sie czuje. moze nawet nic? [romantycy pewnie maja swoja teorie na ten temat ale mnie to wali w gruncie rzeczy co mysla inni] wlasciwie to glupcem jest kto twierdzi ze pierwszy raz odkrywa sex przed czlowiekiem. bo gowno odkrywa. odkrywac to mozna dopiero po n-tym razie. teraz to wiem. wiedzialam rowniez wtedy. i co ciekawe moj stosunek do sexu nie zmienil sie ani troche. jest dla nie nadal tak samo istotny. nadal mistyczny. i nadal przejsciowy. nie znioslabym wchodzenia do tej samej wody permanentnie. sex to dla mnie odkrywanie. a ilez mozna odkrywac to samo.

a zatem w wyniku moich chlodnych kalkulacji stalam sie zla kobieta. wyrachowana i zadna inteligentnej spermy. i niczego wiecej!

rapunzel : :
paź 03 2002 zalozenie
Komentarze: 0

pomysl mialam w glowie od dosc dawna. zawsze chcialam zapisac ludzi ktorych spotkalam na swojej drodze zycia. [coz za patetyzm]. i uwiecznic moment mojego rozmijania sie z nimi. a wlasciwie to wymijania. spotykam czlowieka. przez chwile nadajemy na jednej fali. doskonale sie rozumiemy. on/ona sie we mnie zakochuje. mam niebywaly dar rozkochiwania w sobie ludzi. a potem on/ona przestaje nadarzac. i sie wymijamy. wczesniej niestety ludzie ci wisza kurczowo uczepienie mojej spodnicy. a najbardziej wkurwia mnie to ze nie mam sumienia powiedziec im ze mnie denerwuja wtedy kiedy to robia. i najczesciej wtedy uciekam sie do jakichs wybiegow dziwnych. choc i tak sukcesem jest to, ze kiedy kofgos nie lubie to on z cala pewnoscia o tym wie.

a zatem tutaj daje sobie szanse na powiedzenie tego wszystkiego, czego powiedziec nie umiem/nie chce/nie moge/ nie powinnam/ nie cokolwek w rzeczywistosci szarej i brutalnej.

rapunzel : :
paź 03 2002 wyzwanie
Komentarze: 3

ten blog to wyzwanie. proba. test. jak silna jestem. jak odwazna. czy dam rade zapisac WSZYSTKO o czym mysle. czy nie stchorze. przed soba przedewszystkim. pisze bloga. ale wiem kto go czyta. ze ktos go czyta i ze moge temu komus niespodziewanie zajrzec w oczy.

ten bedzie absolutnie anonimowy. i szczery do bolu. tylko jak dlugo dam rade.

 

rapunzel : :